Bo chcę się nauczyć. Po prostu.
Ale zanim wytłumaczę, o co chodzi, powiem Wam, że nie piłam dziś kawy. Strasznie kiepsko piszę bez kawy, ale robię to dlatego, by kiedyś pisać lepiej. A najpierw czytać. Lepsze książki.
Czytaliście osławioną już Jesteś cudem R. Brett? Ja też. To była jedna z gorszych decyzji w moim życiu. Nie trawię taniego moralizatorstwa opakowanego w cukierkową wstążkę, ale ten tytuł przewijał się w niemal każdym zestawieniu wydawniczych hitów, na które natknęłam się w sieci. Nie mogłam nie wiedzieć, o czym trąbią tu i ówdzie. Myślałam, że kiedy już przebrnę przez tę katorgę, przestanę widzieć nazwisko autorki w swojej lodówce.
Ale dostałam ją pod choinkę. Shit happens.
Elfy zawiodły, a Mikołaj pomylił listy – to tylko znaczy, że każdemu nadmiar obowiązków szkodzi i zaburza efektywność. ;) Niemniej – paragon zachowany, doszło do procesu wymiany z dopłatą. Zamieniłam papierowy kubek od Starbucksa na klasykę literatury pod pachą. I wiecie co? Chciałabym, by ktoś kiedyś odkładał grosze do skarbonki, by móc wyjść z księgarni z moim nazwiskiem zdjętym z półki.
Założyłam bloga, więc teraz jestem sławna.
Nie, to tak nie działa.
Nie ma żadnego magicznego przepisu na rozpoznawalność i gorące statystyki wyświetleń. Mam swoje faworytki w sieci i szczerze kibicuję im w karierze wydawniczej. Wychodzę jednak z założenia, że każdy, nawet fatalny produkt da radę sprzedać, jeśli tylko będzie dobrze opakowany i popchnięty przez niewidzialną rękę marketingu. Skręca mnie ze złości, kiedy czytam książkę napisaną gorzej niż moje najgorsze opowiadanie z gimnazjum. Przykład – 50 twarzy Greya. Serio, zupełnie jakbym czytała swoje wypociny, kiedy miałam jeszcze mleko pod nosem (może nie pisałam wtedy o seksie, ale podobnym topornym językiem). Lubię wybierać dobre dzieła. Selekcjonować.
Dlatego doceniam Twój trud, jeśli czytasz mnie, kiedy jestem przeciętna. Wiedz, że nie zapomnę o Tobie, kiedy będę najlepsza. ;)
Dosyć żartów, czas na konkrety. Co roku piszę swoje najlepsze opowiadanie. A potem rozsyłam je na wszystkie konkursy literackie, których ogłoszenia znajdę w sieci. i czekam na wiadomość o wygranej. Wiem, że jeszcze nie wygram. Nie piszę dla nagrody ani zysku - piszę, bo chcę pisać coraz lepiej. Widzę progres. Może wygram za kilkanaście lat, ale i tak będę młodsza niż J. K. Rowling, kiedy opublikowała Harry'ego Pottera.
Nie czekam na sukces. Tworzę sukces.
Talent to ledwie 30% - pozostałe 70 daje ciężka praca. Zawsze. Tak podobno napisała Katarzyna Bonda w swoim poradniku dla literackich amatorów Maszyna do pisania, bowiem Pisarz tylko wtedy jest pisarzem, kiedy pisze. I pewnie przeczytałabym ją, gdyby nie to, że nie cierpię takich książek. ;)
PS. Możesz śmiać się z moich wielkich marzeń. Ja śmieję się z tych, którzy nie spełniają swoich, choć są dużo mniejsze.
Powiedziałabym, że Twój styl jest nieprzecięty, wiec nie wiem skąd to ,,nie umiem pisać''. Może po prostu jeszcze nie dorastasz do swoich oczekiwań. Powodzenia, trzymam kciuki za wielki sukces ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :) Tekst pisany z jednym okiem przymrużonym - jedyne o czym marzę to własne nazwisko na okładce, choćby nakład miał iść w 10 sztuk. ;)
OdpowiedzUsuń