wtorek, 26 maja 2015

Trochę bardziej o mnie, czyli 22 pytania Liebster Award

Miło mi poinformować, że zostałam dwukrotnie nominowana do wyzwania Liebster Award - nagrody za docenienie pracy, jaką wkładam w bloga. Niezmiernie cieszę się, że podobają Wam się moje teksty i chętnie tutaj wpadacie. Z przyjemnością odpowiem na pytania, które podesłały mi dziewczyny z blogów Zza wytuszowanych rzęs oraz Sarah's notes. Mam nadzieję, że nawet w tak luźnej formie znajdziecie coś dla siebie. :)


Pytania od Iwony z bloga Zza wytuszowanych rzęs:

1. Jaką książkę ostatnio czytałaś i czy polecasz?

Niedawno w księgarniach ukazał się zbiór opowiadań Janusza Leona Wiśniewskiego Moje historie prawdziwe. To antologia wybranych historii miłosnych, które wcześniej zostały już opublikowane (i większości przeze mnie czytane!), ale nie mogłam się powstrzymać - to piękne, opasłe tomisko musiało znaleźć się na półce mojej skromnej biblioteczki. Uwielbiam styl pisania autora, przemyślany dobór słów, kipiące emocjami opisy i bardzo mądrze wplecione ciekawostki z życia. Wybaczcie tak prostą recenzję - kiedyś napiszę dłuższy tekst o pisarzu, którym staram się inspirować. ;) Niestety, częściej czytam książki naukowe z zakresu prawa karnego albo po raz milionowy tę samą bajkę na dobranoc, niż dla przyjemności. 


2. Gdybyś mogła być mężczyzną jeden dzień, pewnie byłabyś...?

Piłkarzem. Mogłabym wyjść na murawę przez bramę stadionu na Anfield Road, z napisem You'll never walk alone i z tą piękną motywacją powitałyby mnie wiwatujące okrzyki tłumu kibiców z widowiskową oprawą na trybunach. A potem uściskałabym dłoń Roberta Lewandowskiego, zawodnika do którego mam dożywotni szacunek i którego podziwiam, od kiedy tylko wyjechał z Polski - nie za to, jak dobry jest, ale za to, jak wiele pracy i wysiłku włożył w to, by być tak dobry. Swoją historią dał mi jedną z największych życiowych lekcji i zawsze, kiedy mam ochotę się poddać, myślę o nim. Wiem, że to głupio brzmi, ale dzięki temu nigdy jeszcze się nie poddałam. 


3. Jaka piosenka zawsze poprawia ci nastrój?

Muzyka ma tę cudowną właściwość, że zawsze poprawia mi nastrój! :) Raczej nie słucham piosenek z radia, bo boli mnie od nich głowa i wolę utwory spokojne, bardziej melodyczne, nawet liryczne. Mam bardzo krótką listę ulubionych kawałków, które mają w sobie "to coś", ale żaden nie jest na tyle szczególny, by zasłużyć na wyróżnienie w tym pytaniu. Uwaga, ciekawostka - rapsy to moje drugie imię! ;) Jako nastolatka wsiąknęłam mocno w kulturę hip-hopową, ale jak na smutną duszę przystało, wolę rap emocjonalny, z poetyckim tekstem albo łzawą historią o złamanym sercu. 


4. Z jakiego wpisu, który ukazał się do tej pory na twoim blogu jesteś szczególnie dumna?

Nie jestem dumna z żadnego wpisu, który do tej pory się ukazał. Ale gdybym miała publikować teksty, z których jestem zadowolona, prawdopodobnie ten blog wcale by nie powstał. :) Z zainteresowaniem śledzę rubrykę z najbardziej popularnymi tekstami (w prawej kolumnie) i muszę przyznać, że rzeczywiście wpisy, które najchętniej czytacie, są chyba najlepszymi, które dotychczas się ukazały. Jeśli jesteś tu nowa/nowy - polecam na początek się z nimi zapoznać. Mówią najwięcej o mnie.


5. Ile godzin (średnio) śpisz w ciągu doby?

Jeśli nie mam żadnych planów i zobowiązań, śpię 8 godzin (zasypiam o tej samej porze i budzę się naturalnie). Do normalnego funkcjonowania wystarczy mi 6 godzin, ale nienawidzę budzików, więc nie korzystam z nich, kiedy nie muszę. Czasem potrzebuję zarwać nockę i wtedy jej nieprzespaną część rekompensuje mi spora dawka kawy, którą uwielbiam i mogłabym pić hektolitrami, gdyby nie to, że wtedy pewnie wcale nie chodziłabym do łóżka.


6. Gdybyś miała porównać się do jakiejś części garderoby, co to by było i dlaczego?

Majtki. Bo w towarzystwie wolę, kiedy mnie nie widać, ale wśród bliskich lubię się odkrywać. ;)


7. Najprzystojniejszy polski aktor to twoim zdaniem?

Nad odpowiedzią na to pytanie spędziłam najwięcej czasu. O wiele łatwiej byłoby mi wskazać aktorów zagranicznych, którzy skradli moją powierzchowną sympatię, choć wtedy lista mogłaby się nie kończyć. :) Na użytek tego pytania zrobiłam sobie mały prywatny ranking polskich aktorów i wyszło mi. Zdecydowanie Paweł Małaszyński. 


8. Twój ulubiony blog prowadzony przez mężczyznę?

BlogOjciec. Za pokazywanie dobrej strony rodzicielstwa i kompendium porad wychowawczych. Z, miłej skądinąd, konieczności, śledzę blogi parentingowe, a ze strony Kamila nie umiałabym zrezygnować. Niedawno odkryłam też blog Adriana Bysiaka. Jego tempo publikacji jest tak zabójcze, że nie nadążam wszystkiego śledzić, ale kiedy już znajdę chwilę na szybką prasówkę, zawsze umili mi wieczór ciekawymi spostrzeżeniami. 


9. Najważniejszą osobą w twoim życiu jest...?

Ja sama. Jestem potworną egoistką; mimo że każdy, kto mnie zna, twierdzi inaczej.


10. Czy spotkałaś kiedyś swojego sobowtóra?

Nie. I całe szczęście! Irytują mnie ludzie podobni do mnie. Muszę mieć jakiś syndrom narcyza, bo mogłabym wydłubać oczy komuś, kto próbuje mnie naśladować, albo komuś, kto przypadkiem dzieli ze mną zainteresowania. A potem wpadam w kompleksy, że nie jestem wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, i w ogóle och-ach. 


11. Jakie są twoje ulubione filmy (podaj min. 1, max 5)?

Incepcja, Whiplash, Fighter, Auta.



Pytania od Sary z bloga Sarah's notes:

1. Gdzie się widzisz za 10 lat?

Moim kolejnym celem (bo tak określam swoje marzenia ;)) jest zamieszkanie w Gdańsku i wieczorne spacery po piaszczystej plaży, z lekkim chłodnym wiatrem i ciepłem promieni zachodzącego słońca. Mam nadzieję stale rozwijać się zawodowo i znaleźć pracę, która mnie usatysfakcjonuje. To dwa punkty, które nazywam przystankami na drodze do swojego szczęścia. Gdyby przypadkiem zdarzyło się Wam kogoś zabić, wiecie, gdzie mnie szukać - mecenas Pati, do usług. ;)


2. Dlaczego zacząłeś prowadzić bloga?

Uwielbiam pisać. Słowo pisane towarzyszy mi od najmłodszych lat, kiedy po raz pierwszy próbowałam swoich sił w pisaniu opowiadań. Często wymyślałam różne historie miłosne i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je przelać na papier i stanę się sławną na cały świat autorką. ;) Blog to moje małe miejsce w sieci, moje skromne poletko, na którym mogę wysiać swoje myśli, uporządkować misz-masz w głowie, dzielić się emocjami z czytelnikami. Odsyłam też do tekstu Kilka prywatnych słów ode mnie dla Was.


3. Jakie jest twoje największe marzenie?

Już się spełniło.
Marzyłam o szczęśliwej rodzinie, uśmiechniętym synu i świeżo wyciskanym soku pomarańczowym do gofrów o poranku. Kiedyś wyobrażałam sobie tą piękną, spokojną codzienność - oprószoną miłością, skąpaną w cieple objęć bliskich - i chciałam móc o sobie powiedzieć "jedyne, co w życiu mi wyszło, to rodzina". Dziś żyję swoimi marzeniami i ulepszam je każdego dnia. Wierzę, że wiara w swoje marzenia oraz wytrwałość, cierpliwość i dążenie do ich realizacji może zdziałać cuda. :)


4. Co sprawiło ci największą radość w życiu?

Mam kilka takich momentów. Wszystkie wiążą się z chwilami, do których nie potrzeba żadnych pieniędzy i właśnie te wspomnienia stale przypominają mi, że szczęście można kupić, ale lepiej inwestować w wydarzenia niż przedmioty. Pierwszy raz, kiedy naprawdę uwierzyłam w to, że moje marzenia mogą się spełnić, (zarówno te malutkie jak i ogromne jak na zwykłą, szarą dziewczynę znikąd) miał miejsce na stadionie piłkarskim, gdzie udało mi się spotkać mojego ulubionego wówczas zawodnika, uścisnąć jego dłoń, wymienić kilka zdań i pstryknąć fotkę. Od tego dnia zaczęło się pasmo szczęśliwych zdarzeń, na które sama zapracowałam - bo wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie i trzeba postawić pierwszy krok, a potem iść swoim tempem. 
Oczywiście największą radość w życiu sprawił mi moment, kiedy po raz pierwszy ujrzałam słodkie oczy mojego synka. :)


5. Gdybyś mógł na nowo przeżyć swoje życie, co byś zmienił?

Jeżeli cokolwiek zmieniłabym w swoim życiu, choćby jeden moment, dziś nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem, a jestem naprawdę szczęśliwą osobą; #efektmotyla. Gdybym jednak miała kiedyś tę wiedzę o życiu co dziś, na pewno szybciej zaczęłabym iść za głosem serca i robić tylko to, co sprawia mi przyjemność. Nie bałabym się też zaprosić na randkę tych chłopaków, którzy mi się podobali, a do których potwornie bałam się podejść i odezwać słowem. I więcej bym się uczyła, żeby zapewnić sobie lepszy start w przyszłość. 


6. Wymień 3 państwa, które koniecznie chciałbyś zobaczyć i dlaczego?

Francja, żeby zjeść croissanta na paryskiej ulicy przy finezyjnym, żeliwnym stoliku i wypić nieśpiesznie kawę z widokiem na wieżę Eiffela. 
Nowa Zelandia, dla przepięknych krajobrazów rodem z filmów, szmaragdowych zieleni trawiastych pagórków, lazurowych odcieni wód i magicznych chwil w odcięciu od cywilizacji. 
Kiedyś fascynowała mnie kultura Indii oraz Japonii, więc na pewno jeden z tych krajów postawiłabym na podium. :)
Uwielbiam podróżować i najchętniej zwiedziłabym cały świat! 


7. Czy masz kogoś, kto cię inspiruje?

Inspiruję się zawsze ludźmi lepszymi ode mnie, ale nie kopiuję ich, lecz staram się być jeszcze lepsza. ;) Od każdego staram się czerpać po kawałku, ale nigdy nie zapominam o tym, by być sobą. 


8. Jaka jest twoja ulubiona książka?

To trudne pytanie, bo właściwie jedyną książką, którą przeczytałam więcej niż raz (zdecydowanie!) jest Harry Potter. Uwielbiam tę serię, za każdym razem wzbudza we mnie silne emocje, ekscytuję się przygodami bohaterów, mimo że znam je już na pamięć, zawsze płaczę, gdy Dumbledore umiera i nie mogę wyjść z podziwu dla postaci Snape'a. J. K. Rowling uważam za genialną pisarkę. Bardzo wciągają mnie też książki Jodi Picoult i uwielbiam zręcznie napisane kryminały. 


9. W czym jesteś najlepszy?

W pieczeniu ciast, organizowaniu wyjazdów i życiu. ;)


10. Czy umiesz siebie doceniać?

Nie. Moje poczucie własnej wartości leży tak nisko jak Rów Mariański. Ale staram się nad sobą pracować, żeby móc być kiedyś dumna z osoby, którą widzę w lustrze. 


11. Czy jesteś od czegoś uzależniony, nawet od tych najdrobniejszych rzeczy?

Od słodyczy, a ściślej czekolady. Mogłabym spałaszować naraz 3 tabliczki, gdybym się nie pilnowała. Z pewnością jestem też uzależniona od kawy, bo gdy jej nie wypiję rano, w ciągu dnia mam objawy odstawienia. :)


Dziękuję Wam, drodzy czytelnicy, jeśli udało Wam się dobrnąć do końca tego długiego tekstu. Dziewczynom z blogów Zza wytuszowanych rzęs i Sarah's notes ogromnie wdzięczna jestem za nominację i zapraszam też do nich! 
A już wkrótce na moim blogu wielka metamorfoza, nowe logo i nowy adres. Śledźcie uważnie, do zobaczenia! :)

środa, 6 maja 2015

Bądź wystarczająco dobry - czyli co zyskałam dzięki projektowi "Ogarnij się na wiosnę!"?

Sesjo.
Dziękuję, że jesteś i znów zaskoczyłaś mnie jak zima kierowców.
Obiecuję, że za rok dotrzymam ubiegłoroczne postanowienie i nie zostawię wkuwania pierdyliarda paragrafów na dzień przed egzaminem.
Z poważaniem,
nalej mi kawy.

Przede mną burzliwy okres - maraton nauki do egzaminów. W tym roku postanowiłam nie zmieniać zwycięskiej taktyki i ponownie zostawić wszystko na ostatnią chwilę wraz z zapasem energetyków, który nie pozwoliłby nawet niedźwiedziowi zapaść w zimowy sen. Z tej okazji przepraszam, że ostatnio rzadko zaglądam na Wasze blogi i rzadko nadążam ze swoim. Dziś publikuję ostatni tekst przed dłuższą przerwą, lekki misz-masz przemyśleń z ubiegłych dni, a potem wracam do podręczników.

A trzeba było zostać inżynierem…



Spokój, cisza i zieleń za oknem. Poranek skąpany w wesołych promieniach słońca. Świeżo wyciskany sok pomarańczowy w fikuśnych szklankach i zapach naleśników smażonych przez narzeczonego. Smak kawy. Życie daje mi ostatnio wiele powodów do radości, choć tak naprawdę wcale się nie zmieniło. Zmieniło się moje podejście. Od niedawna każdy dzień zaczynam uśmiechem i słowem kocham. Czasem do lustra - bo zamiast zmieniać siebie na siłę, staram się zaakceptować to, jaką osobą jestem, a dopiero potem, metodą małych kroków, pracować nad wadami. Jestem szczęśliwa.

Właśnie to zyskałam dzięki mojemu małemu projektowi Ogarnij się na wiosnę!

Czy zrealizowałam plan w 100%? Nie.
Czy mi to przeszkadza? Nie. 
Jestem szczęśliwa z tym, co mam i nie zamierzam sobie walnąć patelnią w głowę tylko dlatego, że znów przypaliłam jajecznicę i jestem fatalną kucharką.

Nie muszę być idealna. Jestem wystarczająco dobrą osobą. Wystarczająco dobrą matką, żoną i studentką. Nie muszę być perfekcyjna. Jedyne, co powinnam, to być zawsze sobą. 

Nie muszę być chuda, zgrabna ani modnie ubrana. Wystarczy, że co dzień zjem pożywne śniadanie z orzechami, bo wiem, że one dają mojemu umysłowi porządnego kopa do działania. Wystarczy, że do obiadu szybko ugotuję marchewkę, a na kolację zjem pyszną sałatkę i utrzymam organizm w zdrowej kondycji. Wystarczy, że trochę pogram w piłkę z synem albo potaplam się w basenie i tym samym zaliczę niezłą porcję ruchu. Nie muszę katować się na siłowni ani mordować się truchtem wokół opustoszałych boisk. Wystarczy mi kilka ubrań, które potrafię łączyć w schludne zestawy, które tuszują mankamenty mojej figury, a zarazem podkreślają jej atuty.

Nie muszę być lepsza od innych. To naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest to, czy jestem dziś szczęśliwa, bo ten dzień nigdy się już nie powtórzy. 

Nie muszę robić profesjonalnych zdjęć kubkowi po herbacie lustrzanką za pieniądze, których nie mam. Wystarczy mi aparat w telefonie do uchwycenia codziennych uśmiechów i zwykły album kupiony na Allegro, żeby powklejać wspólne fotografie. To nie mój talent.

Nie muszę żyć tak, jak dziewczyny z Instagrama ani wychować dzieci tak, jak każą blogerzy parentingowi. Odstępstwa od określonego wzorca tylko rodzą frustracje, a chore dążenia do wymyślonego ideału mogą prowadzić do depresji. Po co chcesz być taka, jak inni? Bo wydaje Ci się, że jeśli schudniesz 2 kg i zrobisz brzuch jak trenerka fitness, która co dzień uśmiecha się do Ciebie w klubie, to będziesz szczęśliwa? Bo wydaje Ci się, że będziesz szczęśliwa, jeśli wydasz całą wypłatę na torebkę od Chanel albo cały asortyment z Ikei? 

Nie. Będziesz szczęśliwy, jeśli postanowisz być szczęśliwy już teraz. Jeśli zaczniesz dzień uśmiechem i znajdziesz coś, co sprawia, że się uśmiechasz. Jeśli przestaniesz oglądać się na innych, spojrzysz w lustro i powiesz sobie, że kochasz. I dla dobra tej osoby w lustrze zrobisz coś, co lubi, zamiast tego, co jest modne. I bądź sobą. Dla dobra swoich marzeń.

Tego Wam życzę. Trzymajcie się ciepło! :)


PS. Kolaż w tekście wykonałam ze zdjęć mojego autorstwa, które skutecznie przekonały mnie do tego, że nie potrafię ich robić. Ale nadal bardzo lubię! :)

piątek, 1 maja 2015

If one day speeds kills me, do not cry, because I was smiling

Popijam kawę w lokalu jednej z sieciowych kawiarni. Po prostu siedzę, patrzę i myślę; co jakiś czas spoglądam za szybę. Ulica moknie w deszczu. Zawsze uwielbiałam tę przenośnię - kaprys pogody, świat płacze. Zawsze lubiłam świat w strugach łez, domy szare od smutku. Pogoda, która czyta moją duszę. Kap, kap, kap.

Wybaczcie, że dziś tak prosto, smutno, chaotycznie i oschle. Ten wpis to moja mała, prywatna żałoba.



Poznałam go, gdy miałam 9 lat. Niewinna i słodka dziewczynka, która nagle i przypadkiem wchodzi do świata brudnych mężczyzn i bezpruderyjnych suk. Podpatrywałam zakazany owoc jak zza szyby i uczyłam się czytać swoje emocje. Chciałam tego. Pociągały mnie szybkie samochody, adrenalina dudniąca w żyłach i brak zobowiązań. Od dnia, w którym go poznałam, nic nigdy nie było już takie samo, choć nie było w nim nic szczególnego. Sprawiał, że zawsze chciałam więcej.

*

Chyba najpierw zakochałam się w jego trampkach. Zwykłych, czarnych z białym czubkiem, które potem rokrocznie kupowałam na osiedlowym bazarku za 20 zeta i nosiłam do wszystkiego. Nawet do skórzanej ramoneski ze złotymi zamkami, zanim jeszcze blogerki modowe zaczęły łamać style w swoich setach i zanim w ogóle dowiedziałam się, że to jest ramoneska. Płakałam potem za tymi trampkami, gdy wrócił do policji i zamienił je na mundur. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze kiedyś schowam swoje do szafy, a na co dzień wkładać będę sukienkę i szpilki. Wtedy byłam jeszcze głupią małolatą.

Miał krótko ostrzyżone blond włosy i najbardziej seksowny typ dwudniowego zarostu na idealnie męskiej twarzy. Sztyletował zimnym, błękitnym spojrzeniem z iskierkami pasji. Był pierwszym facetem, którego pragnęłam pocałować i jednym z wielu, których nie mogłam. Typ złego chłopca, pociągający tajemniczą osobowością, nonszalancją i tym czymś - co się czuje, a co nie ma słów.

Nauczyłam się od niego sposobu chodzenia. Kręciłam biodrami na lekko ugiętych nogach, falując barkami na prawo i lewo. Przyjęłam męski styl stawiania kroków i odnalazłam siebie we wcieleniu chłopczycy. Od tego wszystko się zaczęło. Całe moje życie. Wtedy pierwszy raz nauczyłam się być sobą i słuchać serca.

Czekałam na niego kilka lat, a potem to już nie było to samo. Przestało mi zależeć. Może dorosłam? A może spowszedniało mi życie, za bardzo wciągnęłam się w rutynę i przestałam doceniać to, czego najbardziej brakuje nam dopiero, gdy to stracimy. Wracałam do niego z sentymentu, trochę z przyzwyczajenia, a trochę też przez te trampki. Ale dopiero teraz, kiedy już go nie ma i kiedy dałam sobie czas dla wspomnień, zrozumiałam, ile dla mnie znaczył i jak wiele zmienił.

*

Jestem świeżo po seansie Szybkich i wściekłych 7 i próbuję zebrać te myśli do kupy. To pierwszy dorosły film, który obejrzałam, a Paul Walker był pierwszym aktorem, w którym się zakochałam. Chociaż tak naprawdę chodziło o Briana O'Connera - bohatera, w którego się wcielił. Wiem, zwykły film, ale wiecie - pierwszych razów nigdy się nie zapomina. Paul Walker zginał na torze 30 listopada 2013 roku i do tej pory myślałam, że mnie to nie obchodzi. No bo przecież ludzie umierają każdego dnia, a on nie był wcale szczególny oprócz tego, ze zagrał w jakimś filmie, co zgarnia miliony za oceanem, a potem spłonął żywcem. Ale to nieprawda. Mam ochotę płakać jak ta ulica.

Fast & Furious to moja przygoda, która trwa, odkąd skończyłam 9 lat. Całe 13 lat fascynacji szybkimi furami zbudowało osobę, jaką byłam. Najpierw byli szybcy, potem trochę bardziej wściekli, aż w końcu stali się spektakularni i widowiskowi. Przeskakiwali autem z jednego wieżowca w Abu Zabi na drugi, rozbijając przy tym kilka szyb i żadnej głowy. Dali mi napięcie, piękny show i świetny efekt finalny. I potwierdzenie mojej teorii, że ilość bielizny na aktorkach maleje wraz z upływem lat. 

Udało mi się zakończyć tę przygodę tak, jak tego pragnęłam - samotnie, w kinowym fotelu, z czasem na kawę i spisanie ulotnych myśli po seansie. Nie wiedziałam tylko, że tak mnie to zaboli. Nie wiedziałam, że zanim zdążę wyciągnąć z torebki długopis, zaplamię notes kroplami łez kapiącymi gdzieś mimochodem z moich smutnych oczu. Nie wiedziałam, że ta tęsknota siedzi gdzieś głęboko we mnie. Ale od zawsze wiem, że zrozumienie przychodzi za późno.

Uwielbiałam to. Byłam częścią tego świata całą swoją młodość - od kiedy w telewizji zobaczyłam Briana O'Connera i wsunęłam na stopy czarno-białe trampki. Zawsze chciałam być bardziej chłopcem niż dziewczynką i zawsze przyjaźniłam się tylko z chłopakami. Potem piłam z nimi wódkę i gadałam o rzutach wolnych Pirlo do późnej nocy, zamiast malować paznokcie na piżama party. Lubiłam krztusić się adrenaliną i biec na krawędzi ryzyka. Urządzałam moje prywatne nielegalne wyścigi w swoim sercu - robiłam rzeczy, o których nie mogłam powiedzieć mamie i których teraz trochę się wstydzę. Ale nienawidziłam przegrywać. I odeszłam z tego świata jako najlepsza. 

Czasem tęsknię. Bardzo często. Brakuje mi tego. Czuję się uwięziona w swoim wcieleniu i jedyne czego pragnę, to usiąść za kółkiem i wjechać w jakąś boczną uliczkę, zacząć od nowa życie bez zmartwień i odpowiedzialności. Rzucić kilka przekleństw od niechcenia i splunąć pod trampki. Być tą złą dziewczyną jeszcze raz.

*

Dopijam kawę i pakuję notes. Dziś mam na sobie białe sneackersy - stać mnie już na oryginalne najki i za dużo blogerek modowych oglądam. Wracam do domu, pachnącego ciastem drożdżowym i ciepłym mlekiem, które rozlał mój syn, bo niechcący szturchnął szklankę, ucząc się stawiać pierwsze kroki. Mam rodzinę. Kogoś, o kogo dbam i na kogo zawsze mogę liczyć. To, co najważniejsze. Bo nawet jeśli pociągają cię szybkie samochody i piękne dziewczyny, nawet jeśli tęsknisz za tym światem, jest coś o wiele bardziej wartościowego. Miejsce, do którego należy Twoje serce. Na zawsze. 

I czasem wyciągam z szafy te trampki, ale zawsze już będę wracać do szpilek. Bo najważniejsza jest rodzina.

*

PS. Nie wiem, jakim człowiekiem był Paul Walker, ale każda śmierć porusza. A taka szczególnie. Samochód, którym jechał aktor, stanął w płomieniach, po tym jak uderzył w drzewo wskutek nadmiernej prędkości. Walker kolekcjonował auta i był pasjonatem wyścigów. Umarł lubiąc to, co lubi. I nie przesadzę, jeśli powiem, że życzę sobie takiej śmierci. Nawet jutro. Jeśli tylko każdą z kolejnych 86400 sekund wycisnę jak cytrynę. Jeśli tylko wciąż będę pamiętać o tym, co kocham i nie przestanę gonić marzeń. 

Bo jaki jest sens żyć, jeśli naprawdę nie żyjesz?