czwartek, 12 lutego 2015

Co byś zrobił, gdyby zostało Ci 60 sekund życia?

5 lat temu odpowiedziałam, że zadzwoniłabym do faceta, za którym szaleję i powiedziała, że go kocham. Ale teraz codziennie budzę się obok tego faceta.

Co więc zrobiłabym dziś?

Zaczęła żałować. Że nie mówiłam mu tego częściej.



Że wściekałam się o okruchy chleba na stole, rozlany jogurt i zrolowane skarpetki wciśnięte w kąt pokoju. Że nie uprasowałam mu najlepszej koszuli na konferencję, bo akurat oglądałam serial i zjadłam ostatni kawałek ciasta, choć obiecałam mu zostawić. Że wstawałam lewą nogą i zapominałam umalować się w uśmiech. Że na spacerach byłam obok, nie przy.

W ostatniej minucie mojego życia nie mogłabym już niczego naprawić. Mogłabym tylko schować w jego dłoni moją dłoń i poczuć ciepło skóry, którego nie doceniam na co dzień. Bo mam pracę. Bo muszę więcej. Bo nie mam czasu. 

Nie zdążyłabym już skropić nadgarstków perfumami za pół pensji ani przewertować żadnej książki, na które ciułam od miesięcy. W ostatniej minucie życie nie przeleciałoby mi przed oczami, bo nie mam żadnych wspomnień. Ono przelatuje mi przez palce jak piasek każdego dnia - w którym biegnę, potykam się o trzy szminki w tych samych odcieniach i czytam pobieżnie gazetę, z której nie zapamiętam żadnego zdania. 

Jaki to wszystko ma sens? Pytam coraz częściej. 

Czasem wyobrażam sobie siebie za dziesięć lat i to pomaga mi nie przejmować się pierdołami, bo wiem, że wiele szczegółów mi umknie. Ale to te pierdoły budują codzienność. To, czy zamiast pomóc zmywać jogurt z podłogi, zaczniesz wrzeszczeć i krytykować albo czy podzielisz muffina na pół i zjecie go razem do popołudniowej herbaty. 

To, czy mówisz kocham. Nie tylko raz w roku.

W moim domu od rana pachnie czekoladą, cynamonem i pomarańczą. Ulubione smaki mojego J. serwuję na posrebrzanej tacy. Nie tonę w serduszkach, różowych balonikach w kształcie serca, nie wydaję też fortuny na wymyślną bieliznę uszytą z trzech pasków koronki. Po prostu jestem. Słucham. Daję mu to, co najcenniejsze - czas i moją obecność. Kilka czułych słów. Zrozumienie. Wsparcie. To dzień moich przemyśleń - co mogę naprawić w naszym związku? Co robię źle, gdzie popełniam błędy? Co tak naprawdę jest dla mnie ważne?

Walentynki to tylko pretekst, miły gest. Ale pamiętajmy o nich nie tylko od święta. Codzienność może się skończyć w każdej chwili.

3 komentarze:

  1. czekam na więcej wpisów, świetnie piszesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgoda, warto sobie przypominać o naszej śmiertelności, której, jak ktoś już dawno zauważył, zazdroszczą nam bogowie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana masz bardzo dobre pióro! Przyjemnie się Ciebie czyta!

    Co ja bym zrobiła w ostatniej minucie życia? Powiedziałabym mojemu facetowi, żeby nie rozpaczał po mnie... heh..

    OdpowiedzUsuń